EN

14.08.2006 Wersja do druku

Mam coś z kocicy

Była już rozbrykanym kotem z warszawskich dachów i wybranką wampirów. Na tym jednak nie chce poprzestać. Pracuje nad płytą, myśli o rolach w kolejnych musicalach, nie wyklucza też flirtu z filmem. Kariera MALWINY KUSIOR to - jak twierdzi - spełnienie jej największych marzeń.

Ma dziewiętnaście lat i trudno jej usiedzieć w jednym miejscu. Spotkaliśmy się w stołecznym Teatrze Roma, w którym na co dzień pracuje. Malwina niemal bez przerwy się uśmiecha, a gdy mówi, patrzy prosto w oczy. Chociaż to, co robi, nadal traktuje trochę jak przygodę, nie wyobraża sobie powrotu do życia w rodzinnych Piekarach. Mówisz o sobie, że jesteś rozbrykanym diabłem mierzącym 172 cm wzrostu, a ja tu widzę anioła. Malwina Kusior: Diabłem jestem sporadycznie. Owszem, bywam postrzelona, ale nie ma ze mną większych kłopotów. W każdym drzemie coś z diabełka. Nie jestem wyjątkiem. Czasem ten diabełek pozwala sobie na niekontrolowane szaleństwo? - Czy ja wiem? Staram się raczej myśleć nad konsekwencjami swojego zachowania, chociaż bywa, że najnormalniej w świecie troszkę się pogubię. A o czym myślałaś, gdy trzy lata temu porzuciłaś rodzinne Piekary, nawiązując flirt z Warszawą? - Bałam się, ale byłam podekscytowana. Wszystko m

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mam coś z kocicy

Źródło:

Materiał nadesłany

Na Żywo nr 17/11.08

Autor:

Paweł Piotrowicz

Data:

14.08.2006