"Małżeństwo do poprawki" Michaela Englera w reż. Andrzeja Nejmana w Teatrze Kwadrat w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Nie będę ukrywał, nie bawiłem się aż tak dobrze, jak reszta widowni. Spektakl – choć jak to w Kwadracie bywa – jest bardzo sprawnie zrealizowany i brawurowo zagrany – nieco mnie jednak rozeźlił, gdyż uważam, że jeśli małżeństwo z różnych powodów zmienia się w piekło, to istnieje jeszcze cudowna instytucja rozwodu, na który nasi bohaterowie (hm… częściowo) się decydują i cały 1. akt jest doń prologiem. Dochodzi jednak do pewnego wypadku… Zatem małżeńskie przekomarzania i kłótnie Thomasa i Very (Paweł Małaszyński i Agnieszka Sienkiewicz), choć błyskotliwie napisane, wydały mi się raczej mało wesołym odbiciem codzienności, ale nie wykluczam, że mogłem czegoś istotnego nie zrozumieć, gdyż nigdy nie miałem okazji w małżeństwie się znaleźć, a ten pryzmat wydaje się być tu dość niezbędny.
Jest jednak w tym spektaklu pewien moment, który uspokoił moje rozdrażnienie, mianowicie - prawnicy naszych bohaterów, Arlette i Marcus (Ilona Chojnowska i Andrzej Andrzejewski), żądni przekąsek, znajdują w domu swoich klientów jedynie ciasteczka nie do końca z rodzynkami, jeśli wiecie, co mam na myśli. Scena pokazująca to, co się wydarzyło potem jest po prostu majstersztykiem.
Mam jeszcze jedną – może nie uwagę, ale… obserwację, niedawno widziałem w Kwadracie 4000 dni i – cóż – istnieje pewna koincydencja dramaturgiczna u Englera jak i u Quiltera na tutejszej Scenie Kameralnej. I to naprawdę bardzo ciekawy przypadek, więcej jednak napisać nie mogę, bo zepsuję Wam wieczór w teatrze, a tego nie chciałbym najbardziej na świecie.