- Ludzie pracujący w teatrze bywają narzędziami podświadomości zbiorowej. Jest zdumiewające, ile barier stworzonych przez doświadczenia, wykształcenie czy poglądy stoi na przeszkodzie, by mogli się z nią skomunikować - o "Dziadach" Kazimierza Dejmka mówi teatrolog i reżyser MAŁGORZATA DZIEWULSKA.
Jaka była tajemnica oddziaływania tego spektaklu? Dekadencki, właściwie gnilny stan PZPR końca lat 60., mnożenie się rozgrywek i chorych decyzji, rosnąca liczba ingerencji cenzury w teatrze, wzburzenie, poczucie ucisku i brudu, wszystko to jeszcze nie tłumaczy uniesienia, jakie ogarniało widownie tych niewielu przedstawień. Prócz zaognionej atmosfery politycznej musiało być coś jeszcze. Nie tłumaczy też wszystkiego niezwykła Wielka Improwizacja Holoubka. Zastanawiam się, co się stało w chwili, kiedy Dejmek postanowił za Mickiewiczem, i w zgodzie z własną biografią, zaprojektować swe "Dziady" wedle porządku kalendarza liturgicznego: Dzień Zaduszny, wigilia, noc Zmartwychwstania. Reżyser musiał skierować do Andrzeja Stopki i Stefana Sutkowskiego zamówienie przestrzennego i muzycznego zagospodarowania realiów Roku Świętego. To oznaczało coś bardzo konkretnego. Zamówienie doskonale mieściło się w ciągłości przedsięwzięć Dejmka w zakresie,