GDY PRZED mniej więcej trzema laty Wojciech Młynarski ogłosił swego "Brela" w Ateneum odtrutką na "rockowe ogłuszanie i odmóżdżanie" - ta swoista deklaracja programowa była i ważna, i szalenie aktualna, trafiająca w czas. Teatr nie tylko odkrywał wtedy nowe walory sceniczne - inscenizacyjne, aktorskie - miniatur estradowych, kabaretowych, piosenkowych; odkrywał także urok na chwilę zapomnianych, staromodnych, intymnych nadscenek, elegancji, finezji, urok nienatrętnego żartu, lekkiej zadumy wśród śmiechu, wspólnego z widownią przechodzenia z nastroju w nastrój. Dzisiejsza scena składała hołd starym mistrzom sceny ucząc siebie i swoich odbiorców szacunku wobec koronkowo-perfekcyjnej, błyskotliwej twórczości. I odbiorcy chętnie brali tę lekcję. Pamiętam choćby widownię koncertów poświęconych pamięci Jerzego Wasowskiego we Współczesnym; widownię znamienną: młodą, rozbawioną, ale i skupioną, wsłuchaną, biegunowo różną od t
Tytuł oryginalny
Malejemy"
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 46