Olsten to etatowa skandalistka i specjalistka od dewiacji. Przez jej spektakle przewijają się seryjni mordercy, kidnaperzy i oszuści. Swoją debiutancką sztukę wystawiła w podziemiach, a aktora wsadziła do ciemnej celi. Widzowie przez judasze w ścianie musieli oglądać, jak wymiotuje i wypróżnia się. Teraz zabrała się za klasyczny repertuar. Ze znacznie lepszym skutkiem. W jej wersji "Nory" Henryka Ibsena, choć także nie pozbawionej obrazów patologii, dominuje prostota środków wyrazu. Pozornie udane małżeństwo dyrektorstwa Helmerów to nieustanna gra pozorów i kultywacja konwenansów. Olsten pokazuje pęknięcia w tradycyjnym wizerunku kobiety i mężczyzny. Torwald wytrwale buduje fasadę sukcesu (pozycja, wystawny dom, pieniądze), a pocieszenia szuka w dwuznacznej relacji z przyjacielem Rankiem. Nora próbuje odgrywać rolę dobrej żony, której została nauczona. Skrywa swoją osobowość i udaje głupiutką i zadowoloną z życia kobietę. Dopiero po latach
Tytuł oryginalny
Małe zbrodnie małżeńskie
Źródło:
Materiał nadesłany
Wprost nr 18/07.05