EN

4.05.2006 Wersja do druku

Małe zbrodnie małżeńskie

Olsten to etatowa skandalistka i specjalistka od dewiacji. Przez jej spektakle przewijają się seryjni mordercy, kidnaperzy i oszuści. Swoją debiutancką sztukę wystawiła w podziemiach, a aktora wsadziła do ciemnej celi. Widzowie przez judasze w ścianie musieli oglądać, jak wymiotuje i wypróżnia się. Teraz zabrała się za klasyczny repertuar. Ze znacznie lepszym skutkiem. W jej wersji "Nory" Henryka Ibsena, choć także nie pozbawionej obrazów patologii, dominuje prostota środków wyrazu. Pozornie udane małżeństwo dyrektorstwa Helmerów to nieustanna gra pozorów i kultywacja konwenansów. Olsten pokazuje pęknięcia w tradycyjnym wizerunku kobiety i mężczyzny. Torwald wytrwale buduje fasadę sukcesu (pozycja, wystawny dom, pieniądze), a pocieszenia szuka w dwuznacznej relacji z przyjacielem Rankiem. Nora próbuje odgrywać rolę dobrej żony, której została nauczona. Skrywa swoją osobowość i udaje głupiutką i zadowoloną z życia kobietę. Dopiero po latach

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Małe zbrodnie małżeńskie

Źródło:

Materiał nadesłany

Wprost nr 18/07.05

Autor:

Iga Nyc

Data:

04.05.2006

Realizacje repertuarowe