Jan Szurmiej objął dyrekcję półmartwego teatru o marnej reputacji. Ma przed sobą mnóstwo roboty. Na razie związał ze sobą kilku ambitnych twórców i zatrudnił gromadkę młodszych wykonawców. Część zespołu zaczęła się specjalizować w klasycznej operetce, część - w musicalu. Pierwszą musicalową premierą Szurmieja jest opowieść o Edith Piaf. Widowisko jest w pewnym sensie kameralne - nie ma schodów, chórów, tańców i pawich piór. Uwaga autorów skupia się wyłącznie na postaci genialnej piosenkarki, która zmarła trzydzieści lat temu. Jedyną muzyką w tym spektaklu są jej słynne przeboje. Spektakl zaczyna się od tego, że cyrkowy Pierrot popycha inwalidzki wózek ze zmarłą przed chwilą piosenkarką w kierunku jasnego jak niebo prostokątu na horyzoncie sceny. Potem zaczynają się retrospekcje. Finał jest podobny do początku. To, co się dzieje w tym scenariuszowym ramach jest dramatycznie sugestywnym pomieszaniem miłości i pieniędzy, p
Tytuł oryginalny
Mała wielka kobieta
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 269