"Makbet" w reż. Andrzeja Wajdy w Starym Tearze w Krakowie. Recenzja Beaty Guczalskiej w Didaskaliach.
Premiera "Makbeta" oczekiwana była ze sporym napięciem, z wielu powodów. Andrzej Wajda to jedna z legend Starego Teatru, współtwórca jego zasłużonej sławy. Tradycja i zespołowa świadomość tej sceny nie istniałyby w takim kształcie, gdyby nie "Biesy", "Noc listopadowa", "Anastazja Filipowna, "Zbrodnia i kara", "Hamlet". Jednak legendy i mity nie tylko dostarczają pola odniesień - także ciążą, i niełatwo przechodzą weryfikację współczesności. Przedstawienia wyreżyserowane przez Wajdę w ostatnich latach - "Klątwa" i "Słomkowy kapelusz" w Starym Teatrze, "Jak wam się podoba" w krakowskiej PWST - raczej rozczarowywały anachronicznością. A równocześnie swoimi ostatnimi filmami, a także świetnym spektaklem telewizyjnym "Bigda idzie!" reżyser potwierdza wciąż wielką formę artystyczną. Powody szczególnych oczekiwań wobec przedstawienia Starego Teatru były i inne. W jego zespole widać determinację w dążeniu do przełamania złej passy teatru,