"Makbet" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Wielkim w Łodzi. Ocenia Magdalena Sasin w Gazecie Wyborczej-Łódź.
"Makbet" w reżyserii Tomasza Koniny to nie historia króla Szkocji, ale dramat pojedynczego człowieka. Uniwersalny, choć może trochę zbyt ogólny. Operę Giuseppe Verdiego, przygotowaną z agencją Artist Supierz Management, łodzianie po raz pierwszy zobaczyli w sobotę. Wcześniej przedstawienie pokazywano w Holandii. To drugi spektakl przygotowany w Łodzi przez Koninę, a już da się rozpoznać charakterystyczne cechy jego reżyserii i scenografii. Jego Makbet to po prostu człowiek - ofiara okoliczności i własnych nieposkromionych dążeń. Uniwersalizm podkreślają symbole, którymi operuje reżyser unikający osadzenia akcji w konkretnym czasie. Gdy w pierwszym akcie kobiety-wiedźmy drą zdjęcia Makbeta, zapowiadają destrukcję jego osobowości, przypieczętowują jego los, choć on sam jeszcze o niczym nie wie. Skrawki papieru poniewierają się po scenie, gdy Lady Makbet otrzymuje list od męża, gdy nakłania go do zbrodni, gdy pociesza i uspokaja.