W cypryjskim mieście Pafos od 21 lat odbywa się Festiwal Afrodyty, greckiej bogini miłości, piękna, pożądania i płodności. Najbardziej podoba mi się wersja jej narodzin opowiadająca, że odcięte sierpem genitalia Uranosa wpadły do morza w pobliżu Cypru. Woda otoczyła je białą pianą, z której następnie wyłoniła się Afrodyta - felieton Sławomira Pietrasa w Tygodniku Angora.
Pojechałem w to miejsce nad pięknym brzegiem morza, ale po genitaliach, pianie i cypryjskiej swawolnicy nie było ani śladu. Natomiast w programie festiwalu znalazłem trzy spektakle opery "Makbet" Giuseppe Verdiego w wykonaniu Narodowego Akademickiego Teatru Wielkiego Opery i Baletu z Białorusi, czyli z Mińska. Natychmiast odżyły dawne wspomnienia. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych intensywnie kwitła współpraca między operowym Wrocławiem i Mińskiem, którą przeniosłem również do Łodzi w sezonach, kiedy kierowałem oboma teatrami. Na Białorusi moimi partnerami byli kolejno dyrektorzy Szewczuk (potem został ministrem kultury), Bukan i Dranicyn. Odwiedzaliśmy się wzajemnie, a nawet polubiliśmy się. Do Wrocławia przyjeżdżała dyrygować demoniczna Kołomyjcewa (podobna do Paganiniego), a klasyczne balety tańczyli gościnnie - na światowym poziomie - Gierszunowa i Berdyszew, których po latach spotkałem w dalekim Nowosybirsku, gdzie z sukcesem