"Makbet" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Wielkim w Łodzi. Opinia Leszka Karczewskiego w Gazecie Wyborczej-Łódź.
Tomasz Konina pokazał "Makbeta" bez wiedźm. Ich rolę przejęły kobiety trzymające portrety zaginionych na wojnie mężczyzn. To rozpacz, a nie czary, pozwala osamotnionym żonom i matkom wieszczyć Makbetowi chwalebną przyszłość. Reżyser wyciął z libretta całą metafizykę i niesamowitość, stawiając na absolutnie realistyczną motywację działań. Duchy zgładzonego Dunkana i Banka nie ukazują się. Zbroczony krwią sztylet zastępuje zwykły kuchenny nóż, który nawet nie unosi się z obrusa. Sabat czarownic jest jedynie snem, chociaż efektownym scenicznie, z projekcjami i animacją świateł. Niezwykłość świata dostrzega tylko Makbet, pogrążający się w obłędzie. Jego psychika rozpada się, ponieważ porwał się na czyny, które go przerosły. Zamordował władcę, by sięgnąć po tron. "Makbet" wg Koniny to "Tragedia Nikodema Dyzmy". Nieistotne są w niej ani średniowiecze, ani Szkocja. To opowieść o ambitnym nuworyszu wydającym rauty w zł