"Tytus Andronikus" w reż. Moniki Pęcikiewicz w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Sławomir Krystkiewicz w Ozonie.
"Tytus Andronikus" - wczesny dramat Williama Szekspira - po II wojnie światowej był wystawiany u nas tylko raz, w 1987 roku w Łodzi w inscenizacji Macieja Prusa. Gdańskie widowisko jest przygotowane z dużym rozmachem. W scenie otwierającej występuje kilkudziesięciu statystów, podstawowym elementem scenografii jest ściana z ruchomymi elementami - po niej wspinają się aktorzy - pełniąca jednocześnie funkcję ekranu, na którym wyświetlane są filmy i wizualizacje, oczywiście nawiązujące do akcji. Młoda reżyser nie przestraszyła się niezwykłej brutalności oryginału: u Szekspira bohaterowie są ćwiartowani, gwałceni, podrzyna im się gardła, z ich zwłok przygotowuje się potrawy na przyjęcie. Także gdański spektakl estetyką zbliżony jest chwilami do najokrutniejszych filmowych horrorów. Krew ściekająca ze sceny czy porażająca scena gwałtu na Lawinii robią ogromne wrażenie. Pęcikiewicz dawkuje jednak makabrę - każdy brutalny fragment kontrowany