Zimny na ogół był ten maj; nie majowy, nie taki jak każe odwieczna tradycja. Mimo tak niesprzyjającej aury ostały się podniebne tradycje. A więc, na przykład, kiermasze książkowe. Autorzy, przy stolikach, składający autografy na swych dziełach, a częściej na podsuwanych im do podpisu pamiętniczkach i karteluszkach, co już także stało się tradycją; podobnie jak tamże - wata na patyku, "bajgełe", polowania dzieciaków na firmowe torby wydawnictw. Co prawda w tej miłej skądinąd atmosferze ludowego festynu, trudno uwierzyć słowom Jorge Luis Borgesa, który pisał: "Książka, jakakolwiek książka, jest dla nas przedmiotem świętym; już Cervantes, który być może nie słuchał wszystkiego, co mówili ludzie, czytał - nawet podarte papiery leżące na ulicy". My może też pochylalibyśmy się nad podartymi książkami, gdyby okazały się tymi rozchwytywanymi spod lady. Bo egzemplarzy tych poszukiwanych książek jest, niestety, wciąż za mało. Jedną z
Tytuł oryginalny
Majowe wycieczki do kultury
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica, nr 25