Premiera "Łaźni" Majakowskiego w łódzkim Teatrze Nowym w grudniu ubiegłego roku wywołała nielada ożywienie. Huk poszedł po Rzeczypospolitej. Bo to i pierwsze polskie wystawienie "Łaźni", i, co może jeszcze ważniejsze, specjalna sytuacja, w jakiej "wyszła" ostatnia premiera Teatru Nowego. Dyskusje o niedomaganiach w dziedzinie repertuaru nie raz powoływały się na tę sztukę Majakowskiego. Wywoływano "Łaźnię" z okazji rozważań o schorzeniach naszych scen, gdy mówiło się o bezbarwności, nudzie, naturalizmie. Łódzką zapowiedź "Łaźni", następnie premierę, traktowano jako argument, że jednak zmienia się na lepsze, że coś nowego... dobrze to świadczy o utworze pisanym równo przed ćwierćwieczem, że stał się taką nowalią, i to przez sam fakt wstawienia do repertuaru - gorzej o współczesnym życiu teatralnym. Chcę się podzielić z czytelnikami pewną obawą: ile było zainteresowania Majakowskim i jego rewolucyjną sztuk
Tytuł oryginalny
Majakowski w Teatrze Nowym
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny Nr 2