- W końcu wybrałam teatr, szkołę krakowską na wydziale aktorskim oddział lalkarski. Później zdałam też egzamin aktorski. Nie było czegoś takiego, że od najmłodszych lat chciałam zostać aktorką. Życie się tak potoczyło - mówi Maja Komorowska, aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie.
Przygotowując się do rozmowy z Panią szukałam wywiadów, których Pani udzieliła. Dla radia - owszem, ale pisane?! Jak na lekarstwo. Zastanawiałam się, czy to niechęć do słowa pisanego? - Dużo było wywiadów. W "Teatrze", we wszystkich możliwych pismach w związku z trzema książkami, które są moim udziałem, recenzje teatralne. Tylko że to wszystko było dawniej, pewnie o to pani chodzi. Zdaję sobie sprawę, ile z Tadeuszem Sobolewskim włożyłam pracy w przygotowanie książki "Pytania, które się nie kończą". Mimo że nasze rozmowy były nagrane, w gruncie rzeczy pisało się to na nowo. Chyba wysoko poprzeczkę postawiłam sobie w dbałości, żeby tekst był zgodny z tym, co myślę. Tak, ma pani rację, wolę radio i na żywo. Wtedy intonacja głosu coś mówi, słychać, że człowiek szuka słów, co w moim pojęciu jest bardzo ważne. W rozmowie nie muszą być gładkie zdania, natomiast pisanie wymaga jednak czegoś innego. Pewnie nigdy nie mogłabym