EN

31.08.2018 Wersja do druku

Magik z Kliniki Lalek

To jest teatr, trochę hipisowska komuna, miejsce koncertów, spotkań. Ludzie przyjeżdżają i mówią: "Cześć, jest tu coś do roboty?". I zostają. Jakby zapomnieli o świecie - o fenomenie teatru z Wolimierza pisze Dawid Karpiuk w Newsweeku.

Szepiej stoi pod drzewem i płacze ze śmiechu. No nie tylko ze śmiechu. Ze smutku też. Ze smutku, bo się wybierał do Wolimierza z dziewczyną na koncert Włochatego i jeszcze się nie zdążył wybrać, gdy go dziewczyna, Miśka, kopnęła w tyłek i powiedziała: "Szepiej, ty jesteś dobry gość, tylko nienormalny, ja już z tobą nie mam siły". A ze śmiechu płacze, bo co za zbieg okoliczności. Miśka zawsze mówiła: "Szepiej, weź ty zwolnij, bo się w końcu zagonisz". Fakt, Szepiej ciągle gdzieś lata i z tego powodu ma kłopoty. No i teraz Szepiej przyjechał do Wolimierza, a tu na drzewie widzi flagę, która wita przyjezdnych, i napis: "Zwolnij. Smoki nisko latają". Z Warszawy jedzie się tak: najpierw 350 kilometrów na Wrocław, potem pod samą Legnicę, opłotkami na Gryfów i dalej w dół. W Wolimierzu radio łapie już czeskie stacje. Marek, który prowadzi pensjonat w 200-letnim domu przysłupowym, mówi, że jak ktoś chce do Czech, to wystarczy przejś�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Magik z Kliniki Lalek

Źródło:

Materiał nadesłany

Newsweek Polska nr 36/27-08/02-09

Autor:

Dawid Karpiuk

Data:

31.08.2018