"Sindbad" w reż. Andrasa Veresa w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze uk w Gazecie Współczesnej.
Są spektakle, których końca widz nie chce. "Sindbad" w Białostockim Teatrze Lalek do takich należy. Opowieść o dwóch Sindbadach Spektakl w reżyserii Węgra - Andrása Veresa na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia. Ale to tylko pozory. Uboga, beżowa, można nawet rzec "byle jaka" scenografia jest takową tylko na początku. W trakcie spektaklu drewniane skrzynie zmieniają się w statek, morze, bajeczną, bezludną wyspę czy fantazyjne miasto. Poprzez przesunięcie paru desek udało się scenografowi Szilardowi Borarosowi przy minimalnych środkach wyciągnąć maksimum sensu. Ze wszystkim współgra świetna muzyka, za którą odpowiedzialny jest David Yengibarjan. A jeśli chodzi o sam spektakl. Sindbadów jest w nim dwóch. Sindbad Tragarz (Krzysztof Bitdorf) to młody, niedoświadczony, mało wiedzący o życiu chłopak, który marzy o podróżach po świecie. Pewnego dnia spotyka Sindbada Żeglarza (Ryszard Doliński), który w spektaklu pełni równo