Wielka rola Janusza Gajosa w "Śmierci komiwojażera" w reżyserii Kazimierza Kutza w warszawskim Teatrze Małym - pisze Janusz R. Kowalczyk.
"Takich, śledzonych z zapartym tchem, przedstawień już prawie nie ma w przyrodzie. Takich, co się kończą jakby nie w porę i umacniają w widzu nieprzepartą chęć szybkiego zmierzenia się z nimi po raz drugi, trzeci, kolejny. To dla miłośnika teatru jedyna nagroda za długie miesiące artystycznego i inteleltualnego postu. Kiedyś, co ciekawe - za życia Swinarskiego, Kantora, Łomnickiego - takich widowisk było nieco więcej. Dlatego też z nieukrywaną radością pisałem miesiąc temu na tych łamach o rewelacyjnym "Królu Edypie" na jubileusz warszawskiego Ateneum, w inscenizacji Gustawa Holoubka, z kreacjami Piotra Fronczewskiego, Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, Jerzego Treli. Z tyn większą satysfakcją przyjdzie mi znowu użyć słowa wydarzenie w odniesieniu do "Śmierci komiwojażera" w reżyserii Kazimierza Kutza, z wielką rolą Janusza Gajosa. Każda scena amerykańskiego dramatu Arthura Mlera sprzed ponad pół wieku - ba! wymiana dwóch najprostszych zdań