- Ta sztuka napisana przez Andrzeja Poniedzielskiego, w którą, w zgrabny, bardzo dowcipny sposób wmontował twórczość Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, jest ostatnim spektaklem, który firmował Gustaw Holoubek w Teatrze Ateneum - mówi MAGDALENA ZAWADZKA o "Stacyjce Zdrój", prezentowanej na 9. Elbląskiej Wiośnie Teatralnej.
Aktorka teatralna i filmowa, niezapomniana Basia z "Pana Wołodyjowskiego", którą już dzisiaj będziemy mogli oglądać na deskach elbląskiego teatru w spektaklu "Stacyjka Zdrój" [na zdjęciu]. Z Magdaleną Zawadzką rozmawiamy o niezapomnianych rolach, pierwszym spotkaniu z Gustawem Holoubkiem i środkach, które... dodają kobiecie urody. Która rola, ze wszystkich zagranych, jest Pani najbliższa? - Kiedyś grałam Iwonę, księżniczkę Burgunda, Gombrowicza w Teatrze Dramatycznym w reżyserii pana Ludwika Renę i... coś nieprawdopodobnego, ale właśnie z osobą Iwony bardzo wiele mnie łączyło. Miałam uczucie, że jest ona mną albo ja jestem nią. A czy jest taka rola, o której Pani jeszcze marzy? - Nie marzę o rolach, żadnych, a najbardziej lubię niespodzianki. Zawsze lubiłam propozycje, które mnie zaskakiwały. Zagrałam bardzo dużo ról, więc nie jestem osobą, która tęskni do czegoś, czego nie osiągnęła. Oczywiście trudno żyć bez marzeń, bo