"Maskarada" w reż. Nikołaja Kolady w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Recenzja w Polsce Gazecie Krakowskiej.
W Wenecji, nieopodal placu św. Marka jest uliczka, na której sprzedaje się wyłącznie maski. Ciasno przyklejone do siebie sklepiki, a w każdym feeria barw i kształtów sztucznych twarzy, które powodują, że choć na chwilę stajemy się kimś innym, albo tylko nam się tak wydaje. Nałożenie maski Arlekina sprawia, że aż chce się podskoczyć. Natomiast skrycie się za obliczem starego rogacza Pantalone, przywołuje niezbyt dobre myśli. W owych sklepach panie mają znacznie większy wybór, jakby producenci posiedli wiedzę o przewrotnej naturze kobiet, które uwielbiają prowokować wciąż nowym obliczem. Dlatego na damskich maskach mienią się kryształki Swarovskiego, brokat walczy ze złoceniami, a na dodatek kolory są w stanie przyprawić o poważne kompleksy niejedną papugę. Nie ukrywam, że w owych sklepach spędziłam dużo czasu, a wyciągnięcie mnie z nich kosztowała moich bliskich niemal fortunę. Pewnie, gdyby dziś organizowano prawdziwe bale maskowe,