"Słomkowy kapelusz" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Poleca Agnieszka Rataj w Rzeczpospolitej - Warszawskim Informatorze Rzeczpospolitej.
O ciemno ciemno ciemno. Wszyscy odchodzą w ciemność... Kapitani, bankierzy, znakomici pisarze, hojni patroni sztuki, mężowie stanu i władcy, wysocy urzędnicy, prezesi rad nadzorczych - wszyscy idą w ciemność. Tak się zaczyna "Słomkowy kapelusz". Nie od Labiche'a, tylko od Eliota. Widz, który przyszedł na beztroską farsę, zaczyna się nerwowo kręcić w momencie, kiedy Adam Woronowicz mówi ten tekst od siebie, stojąc blisko tuż przed widzami. A gdzie ta zabawa? Zabawa będzie. Taka, jaką sobie wymyślił Piotr Cieplak. Mądra i przenikliwa, obnażająca teatralny mechanizm. Aktorzy wyciągają kostiumy, wśród których jest i agent z Matriksu, i Konrad w kajdanach. Stają przed nami przez chwilę, kłaniają się, odchodzą na bok. Teatr dzieje się na naszych oczach, tworzony gestem, wyrazem twarzy. Potem będzie już tylko coraz szybciej i szybciej, aż w głowie się zakręci od wielości pojawiających się postaci, od tempa podawanych kwestii, od zdarzeń