"Ości" Ignacego Karpowicza w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Soho w Warszawie. Pisze Tomasz Domagała na stronie DOMAGALAsieKULTURY.
Powieść Karpowicza opowiada zagmatwane losy grupy warszawiaków, związanych ze sobą poprzez skomplikowane osobiste relacje, będące owocem żmudnych poszukiwań szczęścia i permanentnego stanu "wiecznego nienasycenia". Grupę tę stanowi kilku gejów, transwestyta, kobieta "na skraju załamania nerwowego", jej mąż oraz feministka, znana z opozycji i telewizji, a także jej syn i kilka innych, pobocznych postaci, biorących udział w ich życiu. Losy bohaterów składają się na barwny kolaż, stylizowany na te z filmów Almodovara, dużo jednak bardziej siermiężny i miejscami nieudolnie złożony. Obraz, jaki się z niego wyłania, jest pejzażem, w którym wszystko wydaje się na swoim miejscu zgodnie ze stereotypem i polityczną poprawnością. Mamy więc - jak przeczytałem w kilku recenzjach - "portret wielkomiejskiej inteligencji", książkę "nie o poszukiwaniu sensu, raczej o świadomości bezsensu", czy też "współczesny danse macabre". Mój problem z powieści