Prostota i ogólny kształt przedstawienia to jego niewątpliwe walory, szkoda jednak, że wykonawcy zabrakło sił czy umiejętności, by wypowiadane ze sceny słowo miało swój ciężar - o "Wściekłym psie" w reż. Dariusza Jezierskiego w Teatrze Nowej Sztuki w Gliwicach pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Reportaż na scenie to nieczęste zjawisko w polskim teatrze. Różnorakie próby uscenicznienia wypowiedzi literackiej opartej na prawdziwych wydarzeniach i opowiedzianej w sposób zbliżony do reportażu (jak święcący tryumfy na wielu festiwalach "Nordost" w reż. Grażyny Kani, mieszczący się w nurcie docu-drama czy wcześniejszy od niego verbatim Pawła Demirskiego "Padnij!") pokazują jednak, że wciąż można próbować wyciągnąć nowe konsekwencje ze stwierdzenia, że "świat jest teatrem, aktorami ludzie". Tytułowy tekst ze zbioru reportaży Wojciecha Tochmana "Wściekły pies" stał się materiałem do pracy dla Dariusza Jezierskiego, reżysera monodramu pod tym samym tytułem granego pod szyldem Teatru Nowej Sztuki w Gliwicach. Spektakl wiernie podąża za tekstem. Zarysowana w reportażu sytuacja wygłaszania homilii znajduje swoje sceniczne odwzorowanie. Występujący w spektaklu Kamil Frey, ubrany w jednoznacznie identyfikujący go strój (czarna koszula kapła�