"Kartoteka" Tadeusza Różewicza w reż. Marcina Kalisza w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Marcin Stroiński na blogu Teatr jest cute.
Jak każdy krytyk teatralny, jestem po filmoznawstwie. 2005 rok, tak zwana kobyła, czyli duży egzamin, ryję po trzech semestrach niechodzenia (wtedy było inaczej). W trzech czwartych książki czyjś dopisek z boku: "zaraz umrę". Przypomniało mi się na pokazie "Kartoteki" w Teatrze Ludowym. Spektakl jest właśnie tak, a nie inaczej straszny. Tak się przecież mówi: ŚMIERTELNA nuda. Nie z racji, że nic się nie dzieje, tylko że dzieje się WSZYSTKO, WSZĘDZIE. "Too many notes" (por. "Amadeusz"). Zresztą okej, bo nic tak nie uczy, jak cudze nieszczęście. Rozpisałem cienkość tego przedstawienia na wzór "Słownika komunałów" Flauberta. No tak już jakoś jest (por. "Anna Karenina"), że wszystkie NIESZCZĘŚLIWE spektakle są do siebie podobne. AMATORZY. "Przecierają tak zwany szlak między autorem a odbiorcą" (Masłowska, "Wojna polsko-ruska"). AUTORECENZJA. "Wstyd, wstyd, wstyd, kupa" na ścianie. Na zaś. Por. "Nawias". BEKA Z BEKI. Jedyny sposób wyjścia poza