Wydaje się, że "dach nad głową" odzyskał także Maciej Prus. Po wycofaniu się "Bataxu" Wiktora Kubiaka z umowy o dzierżawie Teatru Dramatycznego, Prus jest znowu panem we własnym domu. A wystawił ostatnio w tym domu rzecz grywaną niezmiernie rzadko, choć owianą dramatyczną legendą: "Woyzecka" Georga Büchnera. Skąd ta legenda? Büchner, który zmarł mając zaledwie 24 lata, nie ukończył swego posępnego dramatu (opartego zresztą na autentycznym wydarzeniu). Wszystko wskazywało na to, że "Woyzeck" pozostanie zapomnianym rękopisem, tymczasem po trzydziestu dwu latach odnalazł go, dokończył i wprowadził na scenę K. E. Franzos. Wkrótce też uznano "Woyzecka" za jedno z najdoskonalszych, choć najbardziej ponurych arcydzieł XIX-wiecznej literatury niemieckiej. W Dramatycznym przygotował dramat Büchnera Paweł Wodziński. Znacznie skondensował spory utwór, pozostawił wprawdzie wszystkie 25 scen oryginału, niektóre zaznaczył zaledwie jedny
Tytuł oryginalny
Kurier warszawski Rok XXV. Nr 6 (262).
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój