- Mam wrażenie, że oczekiwanie środowisk artystycznych było takie, że przy okazji Europejskiej Stolicy Kultury na nas wszystkich spadnie deszcz pieniędzy. No i spadł, tyle że nie ma zgody, czy zostały w dobry sposób wydane - mówi Maciej Masztalski. Rozmowa Magdy Piekarskiej w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Maciej Masztalski: Czytam właśnie odpowiedź Jarosława Brody, dyrektora wydziału kultury, na list prof. Adama Chmielewskiego. Chyba nigdy się tak nie wściekł! A przynajmniej ja tego nie doświadczyłem. Magda Piekarska: Miał powody? - Ciężko ocenić, dla mnie ta dyskusja jest trochę abstrakcyjna, przez to, że sięga się w niej po trudno sprawdzalne argumenty. Ja sam tak długo czekałem na wrocławską stolicę kultury, że postanowiłem sobie, że nic nie zepsuje mi humoru. Także ta dyskusja, która jest bardzo spolaryzowana. Czytam komentarze na forach. To chyba nie przypadek, że my, Polacy, oglądając mecz, mamy 72 uwagi do gry lewoskrzydłowego. Nie patrzy pan krytycznie na to, co się dzieje? - Staram się dostrzegać pozytywy. W ESK chodziło o oddolne aktywizowanie - ja się zaliczam do tego nurtu. Patrząc w program Weekendu Otwarcia, można nabrać przekonania, że nie byłem w nim obecny. Ale byłem: sprzedałem wszystkie bilety na moje spektakle,