Kultura w czasach pandemicznych przeniosła się do sieci. Ogrom propozycji wszystkich nas oszołomił. Artyści, spragnieni kontaktu z widzami, odbiorcami, chętnie pokazywali się w internecie - pisze Małgorzata Skowrońska w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Byli kimś, na kim mogliśmy się oprzeć, gdy strach zajrzał nam wszystkim w oczy. Nic dziwnego, że w niepewnych czasach zwróciliśmy się w stronę kultury, by szukać odpowiedzi na pytanie egzystencjalne wywołane sytuacją graniczną, ale też mądrego spędzania czasu. I wszystko to dostaliśmy w nadmiarze. Przyszło zmęczenie Dziś ten nadmiar męczy. Idąc do teatru czy muzeum, wybór mam ograniczony, a sieć nie ma granic i zalała nas potokiem inicjatyw różnej jakości. Od ciekawych i nowatorskich pomysłów na kilkuminutowy pandemiczny serial teatralny (kto nie widział jeszcze "W związku z zaistniałą sytuacją" Łaźni Nowej ze świetną Agnieszką Przepiórską, powinien jak najszybciej nadrobić zaległości) po kolejne odgrzebywane nagrania archiwalne, czytanie powieści online, wspólne malowanie, warsztaty, performance itd. Nie każda z tych inicjatyw obroni się w "normalnym życiu". O większości chcielibyśmy zapomnieć po pierwszych minutach spędzonyc