„Epaminondas” Stanisława Konarskiego w reż. Jarosława Gajewskiego w Teatrze Klasyki Polskiej w Warszawie. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich.
Dramat Stanisława Konarskiego „Epaminondas” nawiązuje do legendy o honorowym tebańskim polityku i przywódcy wojskowym żyjącym na przełomie V i IV wieku przed naszą erą. Epaminondas wsławił się szeregiem zwycięstw nad Spartanami, co przyczyniło się do wzrostu potęgi Teb – miasta i centrum politycznego Grecji.
Pod pretekstem tragedii o Epaminondasie Konarski pokazuje losy ojczyzny i stan XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej: czas pogłębiającego się kryzysu gospodarczego i politycznego, który ostatecznie doprowadził kraj do osłabienia, a następnie do rozbiorów dokonanych przez Rosję, Prusy i Austrię.
Stanisław Konarski, urodzony w 1700 roku, wykształcony duchowny, pijar, pedagog i poeta, dążył do reform w polskiej edukacji – świadomy, że dobrze wykształcony Polak będzie miał szerokie horyzonty i nie pozwoli, by kierowały nim niskie pobudki i walka jedynie o swoje własne dobro. Zajmował się też polityką, sam będąc człowiekiem o szerokich horyzontach, był zorientowany w trudnej sytuacji kraju.
Spektakl Teatru Klasyki Polskiej to zderzenie dwóch światów: XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej i Grecji z IV wieku p.n.e. Czasami w dialogach pojawiały się odniesienia do sytuacji politycznej Teb, a czasami wprost do ówczesnej Polski: „Rzeczpospolita przez rząd złych ludzi upada”. Te dwa światy cały czas się przenikały.
Archaiczny język polski użyty w spektaklu był czasami bardzo niejasny (Konarski posługiwał się łacińskim stylem konstrukcji zdania), niełatwo się go słuchało. Jednocześnie był mocny i stanowczy. Do tego rytm bębnów wybijany do słów aktorów był jak uderzenie, uświadomienie wagi mówionych słów.
Konarski w swoim dramacie pokazywał różne grupy obywateli greckich, dając w ten sposób aluzję do społeczeństwa polskiego. Np. zachowaniem przeciwników Epaminondasa, dążących do jego śmierci, nawiązywał do awanturniczej części szlachty polskiej. Ich postępowanie wyrażało chciwość, niskie pobudki i zdolność do największych niegodziwości, by osiągnąć swoje cele.
Wódz Epaminondas trochę naiwnie godzi się na swoją śmierć, przyznając się do przekroczenia prawa (dokonał tego z wyższych pobudek, w imię dobra kraju). Jego zachowanie było szlachetne, ale też w pewien sposób nierozsądne, bo skazując się na śmierć, pozbawiłby kraj mądrego i uczciwego stratega, tak bardzo potrzebnego w kraju targanym wewnętrznymi konfliktami. Konarski pokazuje w ten sposób różnorodne uwikłania we władzę, zależności i zawiłości prawa, które łatwo można wykorzystać w niegodnym celu.
Kostiumy w spektaklu z pewną nonszalancją, ale wyraźnie odzwierciedlały epokę, w której osadzona była dana postać. Zarówno one, jak i skromna i prosta scenografia były estetyczne i na wysokim poziomie. Przy tak skomplikowanym języku i powadze treści prostota estetyczna jest bardzo pożądana. Scenografia ograniczała się do potężnych kolumn greckich, spuszczanej, prześwitującej zasłony odgradzającej fragmenty sceny oraz kilku drzewek. Kostiumy (wojskowe i cywilne Greków, a nawet perskie, bo do Epaminondasa przybył poseł króla perskiego) oraz XVIII-wieczne stroje dworskie nie kłóciły się ze sobą – barwnie i zabawnie się uzupełniały.
W spektaklu dodatkowo zwracał na siebie uwagę dźwięk i ruch choreograficzny. Rytm bębnów wybijał puls ziemi, przypominał o historii, życiu i przemijaniu. Ruch aktorów czasami stawał się szalony i dziki, a czasami surrealistyczny i odrealniony: bardzo ciekawym pomysłem było poruszanie się aktorów w zwolnionym tempie, co sprawiało wrażenie, jakby dana historia działa się w innym wymiarze, podczas gdy inne sceny szły swoim rytmem. To kolejne zderzenie światów: współczesny język artystyczny świetnie się uzupełniał z historycznym przesłaniem.
Pomiędzy całą tą plejadą osób z różnych światów, poruszała się piękna kobieta w dworskiej, bogato ozdobionej XVIII-wiecznej białej sukni. Niczym symbol piękna, czystości i mocy, wręcz personifikacja Polski: wspaniałej, dumnej i świadomej siebie – nie tej pełnej pychy i ignorującej zagrożenia, ale Polski świadomej swej wartości i widzącej świat wokół.
Jedyną niedogodnością podczas spektaklu był czasami problem ze zbyt mocnym nagłośnieniem muzyki granej na żywo (notabene: fantastycznie zagranej), która przygłuszała momentami głos aktorów mówiących trudnym dla odbiorcy językiem.
Teatr Klasyki Polskiej stworzył bardzo ciekawą i oryginalną realizację dzieła literatury dawnej, mówiącej o odwiecznych mechanizmach rządzących machiną polityki i władzy. I jednocześnie było to poruszające przypomnienie trudnej historii ojczyzny z czasów, gdy jedynie światłe jednostki były świadome, że nad Rzeczpospolitą wiszą czarne chmury, ale nikt jeszcze wtedy nie przewidział tragicznej historii, która spotka ten kraj.