Scena pusta, kulisy powleczone szarym płótnem. Zaczyna się prolog, na proscenium staje dwóch rycerzy, ale jacy to i rycerze! Tarcze z dykty, szmaciane ineksprymable pstrzą niechlujne naszycia z blaszek, mówią do siebie per "tanie Cawdor", "tanie Glamis", ale to jawne żarty - Rudzki przekomarza się z Wołłejką. I nie prolog grają, a skecz. Erwin Axer wystawił kabaret na motywach z "Makbetha", teksty napisał mu Ionesco, muzyka Zbigniewa Turskiego. Po prapremierze "Macbetta" w paryskim Theatre Rive-Gauche rozwodził się krytyk "Le Monde'u" o historiozofii, o "błazeńskim fatum, jakie ciąży nad związkiem władzy i zbrodni". Odwrotnie krytyk "Lettres Francaises", ten zżymał się, że "sztuka przypomina wieczorynkę z okazji zakończenia roku szkolnego, przygotowaną przez najbardziej tępych i leniwych uczniów". Ale Axer nie dał się omamić pierwszemu, nie dał się też odstraszyć drugiemu. Dostrzegł w tragifarsie Ionesco szansę na widow
Tytuł oryginalny
Macbett czyli posoki w szampan przemienienie
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 9