EN

2.12.1985 Wersja do druku

Lustra Geneta

PORZUCONY przez matkę, wy­chowanek wad i poprawczaka, przestępca, skazany na dożywo­cie i ułaskawiony przez prezydenta Francji na prośbę wielu intelektuali­stów, m.in. Sartre'a i Cocteau. W 1949 roku wyszedł jego "Dziennik złodzieja", przyswojony polskiemu czytelnikowi dopiero w ub. roku (!). A potem seria głośnych sztuk: "Bal­kon", "Parawany", "Murzyni". Tyle - na ogół - wiemy o Genecie. Rzadko grywanym, bo też nie jest to autor łatwy ani dla widza, ani dla teatru. Andrzej Pawłowski jest człowie­kiem młodym i "widzi jasno w za­chwyceniu". Świat dzieli mu się na zły i myślący. Ludzie - na nas i na tamtych. Wiadomo po czyjej stro­nie jest sztuka: po naszej, myślą­cej. Co więcej - przy nas jest racja, bo żyjemy w 30 lat po Sartrze, któ­ry kusząc przestrzegał przed Gene­tem. Pawłowski wie wszystko. Bardzo buńczucznie brzmią te dy­wagacje reżysera, szczęśliwie ma on coś do powiedzenia poza tym, co napisał w programie. To charakterystyczne

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Lustra Geneta

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 234 4

Autor:

Krystyna Gucewicz

Data:

02.12.1985

Realizacje repertuarowe