Artystyczne naśladownictwo jakiemu ulegają twórcy bałwochwalczo zapatrzeni w swoich mistrzów, rzadko dają pozytywne efekty. Najczęściej na takiej - "odtwórczej" - drodze powstają jakieś dziwaczne mutanty, przypominające w sposób niesmaczny swoje pierwowzory. Ofiarą takiego naśladownictwa padł ostatnio młody reżyser. Krzysztof {#os#8022}Warlikowski{/#}, zbyt wierny uczeń mistrza - Krystiana Lupy. Warlikowski, który asystował Lupie przy pracy nad "Maltem", najwyraźniej zakochał się na wzór mistrza w kulturze niemieckiej, literaturze i malarstwie i już samodzielnie sięgnął po nowelę Heinricha von Kleista "Markiza von O.". Przetłumaczył ją, zrobił sceniczną adaptację i wyreżyserował na scenie Kameralnej Starego Teatru, która sporej grupie widzów kojarzy się jednak z przedstawicielami Lupy. Skojarzenie to nie miałoby zapewne najmniejszego znaczenia, gdyby młody reżyser nie zadbał w swojej realizacji o jego uzasadnienie. Wybierając
Tytuł oryginalny
Lupomania
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski Nr 48