- Zjawili się w komplecie w Krakowie, dostałem od nich krzesełko reżyserskie z tytułem sztuki. Czasu miałem jak na lekarstwo, ale widziałem, że takiego marzycielskiego zrywu nie wolno lekceważyć - mówi Krystian Lupa. Reżyser, ze swoimi dawnymi studentami, powraca do spektaklu dyplomowego "Maciej Korbowa i Bellatrix" z krakowskiej PWST z 1993 r. Warszawska premiera w poniedziałek 8 czerwca w Teatrze Imka.
Dorota Wyżyńska: Kiedy pojawił się pomysł, by wrócić do spektaklu dyplomowego z 1993 roku? Trudno było zebrać grupę dawnych studentów? Podobno wszystko zaczęło się od starego zdjęcia na Facebooku? Krystian Lupa: Najpierw pojawiły się dość częste posty na Facebooku. Kiedy zainteresowany rosnącą częstotliwością zdjęć i wspominkowych tekstów coś tam nacisnąłem, wpadłem nieoczekiwanie w środek zamkniętego dla innych czatu - właśnie umawiali się na pierwsze po latach spotkanie, spekulowali nad możliwościami skontaktowania się ze mną. Sama idea wydała mi się dość nierealna, najczęściej takie pomysły rozpływają się w ciągu tygodnia, ale wzruszyły mnie ich refleksje, pełne żywych wspomnień i niepodrabianego marzycielstwa. Kiedy zadzwonił do mnie jeden z "korbowiczów", wiedziałem już o "sprawie", a oni też wytropili moje dyskretne, bo milczące wtargnięcia do ich grupy dyskusyjnej. Oczywiście, dlaczego mielibyśmy się nie s