Najważniejszy z teatralnych laurów przypada Krystianowi Lupie w momencie dla
niego szczególnym. Ostatnie inscenizacje wielkiego reżysera wskazują, że pragnie on na nowo zdefiniować własną rolę w procesie powstawania dzieła. Kolejnym tego akordem ma być tryptyk "Persona", którego środkową część wrocławska publiczność zobaczy jako pierwsza - pisze Jacek Wakar, przypominając w Dzienniku twórczość wielkiego reżysera.
Myśląc o Krystianie Lupie, lubię wracać do przeszłości. To ten reżyser dał nam "Kalkwerk", "Lunatyków", "Immanuela Kanta" czy "Braci Karamazow", a więc spektakle, które zbudowały w dużym stopniu świadomość ich widzów, a dla polskiego teatru ostatnich dwóch dekad stanowią punkt szczytowy. Dziś jednak zdaje się, że zapisały one rozdział w twórczości artysty już zamknięty. Od dłuższego czasu widać bowiem, że Lupa odwraca się od teatru, jaki zwykło się określać jako tradycyjny. Ostatnim widowiskiem tego nurtu było "Na szczytach panuje cisza" Thomasa Bernharda w warszawskim Teatrze Dramatycznym zrealizowane w 2006 roku. Dzisiaj reżyser manifestacyjnie odwraca się od dramaturgii i "gotowej" literatury, wskazując, że od teatru znacznie ciekawsze jest dla niego życie. Pierwszym dokumentem przełomu był ubiegłoroczny projekt "Factory 2", w ramach którego Lupa, opierając się na aktorskich improwizacjach i do woli modyfikując podczas wielomiesi�