"Brand. Miasto. Wybrani" w reż. Michała Borczucha w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.
To chyba jedyny spektakl kończącego się właśnie sezonu, którym nawet sam teatr wydaje się zawstydzony. Najpierw, na dzień przed premierą, odwołano pierwsze przedstawienie. Po miesiącu zorganizowano kolejne pokazy, ale już bez żadnej reklamy, właściwie po kryjomu. Od tamtej pory "Brand. Miasto. Wybrani" według Ibsena, w reżyserii Michała Borczucha, grany jest w Starym Teatrze bez przekonania, rzadko, jakby z zażenowaniem. Niepotrzebnie, to przedstawienie pęknięte, ale bardzo wartościowe. Michał Borczuch ewidentnie szuka własnego języka. "Brand" wydaje się pod tym względem szlachetną porażką, która jednak poznawczo jest cenniejsza od niejednego obłego sukcesu. Dotychczasowym, warszawskim i krakowskim spektaklom Borczucha przyglądałem się z uwagą, lecz bez entuzjazmu. Nierzadko ("Lulu", "Dorian Gray"), wydawały mi się intelektualną wydmuszką przebraną w modne wykroje i wzory, a wychwalane przez część krytyków niedopowiedzenia nie były w