- Lulu to jedna z najbardziej nieodgadnionych postaci literackich. Sam autor nie waha się przyznać do erotycznej fascynacji młodością, wręcz dziecięcością, a to oznacza patologię. Ale taka jest cena eksploracji duszy ludzkiej - mówi Monika Muskała (na zdjęciu), tłumaczka "Lulu" Franka Wedekinda dla Starego Teatru w Krakowie.
Dramat Franka Wedekinda o upadku siedmioletniej prostytutki Lulu zostanie dzisiaj wystawiony w nieocenzurowanej wersji w krakowskim Starym Teatrze. Reżyserem spektaklu jest Michał Borczuch, autorką tłumaczenia - Monika Muskała. Joanna Derkaczew: Dziś dzięki premierze w Starym Teatrze "wchodzi na rynek" autorska, nieocenzurowana wersja "Lulu" Franka Wedekinda. Teatr uczy się marketingu? Monika Muskała: Sam dramat Wedekinda to najlepszy przykład marketingu, który staje się terapią społeczną. Przy czym obiektem handlu i obiektem pożądania jest tu wagina bezdomnej, osieroconej dziewczynki. A nie sama dziewczynka? - Główna bohaterka, Lulu, jest całkowicie uprzedmiotowiona, odczłowieczona, pozbawiona wolnej woli i psychologii. Ta kobieta-dziecko, przechodząc z rąk do rąk alfonsów, mężów i właścicieli, staje czymś pomiędzy działającym instynktownie zwierzęciem a fetyszem seksualnym. Wedekind nie napisał interwencyjnej sztuki społecznej o losie biednych ma