Od jesieni Teatr Atofri gra koncertowo. W maju na płycie "Lulajki" rozćwierkały się gliniane ptaszki, ku radości maluszków oraz ich rodziców. Trochę to trwało. Najmniejsze szkraby odrobinę podrosły. Wieczory stały się długie, w sam raz na kołysanki, utulanki, wyliczanki. Ciepłe sale widowiskowe przyjemniejsze niż mokre place zabaw. Zadźwięczało - o koncercie "Lulajki i wyliczanki" poznańskiego teatru dla dzieci i Jacka Hałasa pisze Maria Maczuga w portalu qlturka.pl.
Gdy uchylają się drzwi poznańskiej Sceny Wspólnej, rozwiązuje się zagadka, dlaczego w parkach jest tak cicho. W tym roku ptaki zimują tutaj, nie odleciały do ciepłych krajów. Świergolą, szczebioczą, kukają. Raz po raz przelatują w tle sceny. Kiedy wszyscy widzowie zajmą już miejsca i w skupieniu zaczną wpatrywać się w przestrzeń, na której znajduje się kilka krzeseł, dwa mikrofony, biały i czarny prostopadłościan, trochę dziwnych niewielkich instrumentów, ptaki milkną. Beata Bąblińska i Monika Kabacińska z Teatru Atofri zaczynają śpiewać. Na akordeonie akompaniuje im Jacek Hałas. Robi się bardzo kameralnie, trochę folkowo. Nie jest to absolutnie występ w stylu hałaśliwego etnicznego kiczu. Tutaj królują czyste dźwięki, dopracowana intonacja i uśmiech. Gdy melodia wzbogaca się o odgłosy chodaków, robi się zabawnie. Słuchaczy najpierw zaskakuje, a następnie zachwyca, Jacek Hałas lirycznie wyśpiewujący wyliczankę. Artystki pięknie