EN

12.04.2007 Wersja do druku

Ludzkość na krawędzi

Teatr zatęsknił za Różewiczem, i chwała mu za to. Ale modny lifting niekoniecznie służy sztukom Starego Poety. Kilka cenionych teatrów zajmowało się tej wiosny pracowitą wymianą w utworach sprzed 40 lat słówek rzekomo zmursza­łych - na nowe i lśniące. W gdańskiej "Grupie Laokoona" "politechnizację'' wy­mieniono na "globalizację", dorzucono "wykształciuchów", "zero tolerancji" i mnóstwo innych błyskotek. W "Starej kobiecie..." w Narodowym Stanisław Różewicz zastąpił U Thanta, sekretarza ONZ z lat 60., współczesnym Kofim Annanem. W "Wyszedł z domu" w poznańskim Polskim sce­nę wkładania wiadomości o życiu publicznym do głowy bohatera dotkniętego amnezją Marek Fie­dor wypełnił tak zjadliwą antymichnikowszczyzną, że niech się schowają Ziemkiewicze. A jednak nie udało się uniknąć wrażenia lata­niny. Spod liftingu wciąż wyglądały stare kon­strukcje. Nie dziwota, bo myślowe ramy teatral­nych sztuk Różewicza są zarówno fenome

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ludzkość na krawędzi

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 15

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

12.04.2007

Realizacje repertuarowe