W ostatnich kilkunastu latach klasyka pojawia się na naszych scenach skąpo i przeważnie we wcieleniu komediowym. Prawidłowość ta nie dotyczy Czechowa. Niemal w każdym mieście, gdzie istnieje teatr, siostry Protozorow marzą o wyjeździe do Moskwy, a zdesperowany Wujaszek Wania mierzy z rewolweru w profesora, by powetować nieudane życie. Egoistyczna Arkadina walczy o kochanka i sławę, a jej syn i Nina Zarieczna giną z rozpaczy, słychać stuk siekier wycinających wiśniowy sad dziedziczki Raniewskiej, a niepoprawny Płatonow zakochane kobiety i siebie pogrąża w nieszczęściu. Złośliwi tłumaczą powodzenie tych kilku sztuk tym, że widzowie, jak inżynier Mamon z "Rejsu", lubią oglądać to, co już znają. Teatry zaś, dbając o frekwencję, wychodzą im naprzeciw. Ponieważ należę do starej szkoły, która każe się zastanawiać nad wymową dzieł Antoniego Pawłowicza, oglądam spektakle, szukając diagnozy stanu umysłów współczesnej inteligencji. W losach
Tytuł oryginalny
Ludzie zbędni
Źródło:
Materiał nadesłany
Twórczość nr 7/8