"Cement" w reż. Wojtka Klemma we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku - dodatku Kultura.
Postrewolucyjne spektakle Klemma działają na widza jak podłączenie do prądu. Człowiek pod napięciem niekoniecznie ma czas na myślenie, ale kopnięcie paruset wolt naprawdę poczuje. Dawno temu, gdzieś na Kaukazie była mała cementownia, w której pracował niegłupi ślusarz Czumałow, jego żona, krewni i znajomi. Pewnego dnia zechcieli być właścicielami środków produkcji, a nie tylko wyzyskiwanymi chłoporobotnikami. Wybuchła rewolucja. Przestano produkować cement, a cementownia porosła rdzą. I było sprawiedliwie, bó cementu nie miał ani zły kapitalista, ani dobry pracownik. Aż wrócił z wojny domowej ślusarz Czumałow, natchnął ludowych bojowników entuzjazmem, aż ci zabili wszystkich interwentów i uruchomili cementownię. I żyli długo i szczęśliwie. Mniej więcej taka jest fabuła powieści Gładkowa, którą przerobił na dramat Heiner Müller. Dodał radzieckiemu produkcyjnia-kowi mroczną tonację, pokazał rewolucję w chwili, kiedy słuszne i