W trzech różnych wariantach scenicznych tematu "Ludzie u mety", opracowanych - przez trzech różnych polskich dramatopisarzy - Rostworowskiego, Bordowicza i Terleckiego - punkt dojścia bohaterów ich jest tragiczny, a "meta" ma smak gorzkiej ironii. Przede wszystkim w sztuce Karola Huberta Rostworowskiego pt. U mety". Jest to nie grane dotąd po wojnie trzecie ogniwo trylogii dramatycznej, z której dwa pierwsze - "Niespodzianka" i "Przeprowadzka" miały już w naszym trzydziestoleciu nieliczne wznowienia. Trzeba wyrazić uznanie kierownictwu warszawskiego Teatru Dramatycznego za włączenie tej sztuki do repertuaru właśnie w tym sezonie, bo w przyszłym roku przypada setna rocznica urodzin twórcy "Judasza z Kariothu", jednego z najtęższych polskich dramatopisarzy naszego stulecia. Nie jest to jednak przedstawienie godne tej rocznicy i wielkiego pisarza. Sztukę zepchnięto na małą scenę a parodystyczna formuła jej realizacji budzi zdziwienie. "U mety",
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 292