BYŁ to na pewno krok ryzykowny. Przenieść nowelę filmową MARKA PIWOWSKIEGO na scenę, prawie zupełnie nie zmieniając materii literackiej i konstrukcyjnej - to rzeczywiście "nadwojebabkawróży". Tymczasem RYSZARD SMOŻEWSKI, który już w "Złotym chłopcu" pokazał zaskakujące rozwiązania i pomysły reżyserskie - przeniósł na scenę historię Belusa, Studenta, Szajby, Bimbra, Globusa... słowem specyficznego światka ludzi marginesu. Kiedy jeszcze oglądałem fragmenty prób, wydawało mi się, że najtrudniej będzie związać w logiczny sposób wielość zamierzonych planów, sytuacji i epizodów, że w tej wielości może zginać zasadniczy wątek moralny. Smożewski jednak poprowadził przedstawienie dwoma nurtami, które w zasadzie uzupełniają się wzajemnie. Wątek Belusa i Studenta (podstawowy w noweli), czyli historia zdrady, dwulicowości i przegranej - przeciwstawiony rozumowaniu oraz postawie kapitana milicji śledczej Zbigniewa Mildeg
Tytuł oryginalny
Ludzie marginesu judo i... scena
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Południowa nr 145