- Współczesny teatr mieni się, czasem błądzi. Podejrzewam, że za jakiś czas, jeszcze za mojego życia, wyjdzie na prostą i będziemy mieli z niego pożytek. Najważniejsze, że publiczność wróciła do teatru - mówi IGNACY GOGOLEWSKI, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.
Na Mazurach wystąpi Pan z poezją w leśniczówce Pranie. Lubi Pan tu przyjeżdżać? - Byłem kilkakrotnie w Praniu i z przyjemnością ponownie tu jadę. Leśniczówka Pranie ma niepowtarzalny urok, atmosferę. Zabiorę tam ze sobą oczywiście swojego psa. Jak ma na imię? - Nazwaliśmy go Brando, bo wyszliśmy z założenia, że ktoś musi być w rodzinie sławny. Brando w drugim pokoleniu jest owczarkiem niemieckim. Ma dziesięć lat i ostatnio trochę niedomaga. Leczymy się nawzajem. On wyprowadzając mnie na spacery, a ja - smarując mu oczy, bo na nie choruje. Cieszę się, że ponownie będziemy na Mazurach. Jest Pan na scenie ponad pięćdziesiąt lat. Co Pana najbardziej denerwuje w dzisiejszych czasach? - Pogoń za pieniądzem. Ten wyścig rozpoczął się, kiedy w czasie transformacji przyjechał do nas jeden Polonus i ogłosił wszem i wobec, że człowiek tyle znaczy, ile ma na koncie. Od tego momentu załamało się wszystko i przejęto się tym, co powiedz