Zanim rozpocznie się to przedstawienie, słychać donośny teatralny gong, a Horodniczy (Janusz Gajos) powoli kieruje się ku publiczności. "Mam państwu do zakomunikowania arcyniemiłą nowinę..." - zwraca się wprost do widzów. Otrzymujemy jasny sygnał, że cała ta historia ujęta zostanie w nawias, że będziemy obcować z teatrem w teatrze. Cóż z tego jednak, skoro w dalszej części spektaklu nic z tego nie wynika. Co prawda reżyser Andrzej Domalik kilkakrotnie mruga do nas porozumiewawczo, ale wydaje się, że podkreślając co krok sceniczną umowność, chciał tylko ukryć własną bezradność. Co prawda wieczór kończy fragment didaskaliów także wypowiadany przez Gajosa, ale wszystko to razem sprawia wrażenie tylko pustego efektu, bez żadnych konsekwencji dla interpretacji Gogolowskiego arcydzieła. Polskie teatry sięgają po "Rewizora" często - chyba aż za często. W poprzednim sezonie w warszawskim Ateneum usłyszeliśmy przekład niejakie
Tytuł oryginalny
Ludzie
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 10/11