Od soboty trwa w Lublinie ogólnopolski festiwal teatrów jednego aktora. O tyle szczególny, że pozwala na jednej scenie zaprezentować się zarówno aktorom zawodowym, jak i amatorom. Prawie wszystkich wykonawców oglądaliśmy w zaskakująco poważnym, ambitnym i ciekawym repertuarze. Dziś wieczorem trzydniowe święto monodramu dobiegnie końca.
Równolegle z trzecią lubelską edycją Festiwalu Teatrów Niewielkich, trwają słynne, mające już 40 lat, Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora. W centralnej prasie pojawiły się wieści, że spotkania wyraźnie obniżyły loty, a sztuka monodramu przeżywa trudne chwile. - Trzeba mieć naprawdę poważny powód, aby samemu wyjść na scenę - mówi Wiesław Komasa, jeden z najwybitniejszych monodramistów w Polsce. - Monodram zaprasza do intymnej rozmowy. Ta rozmowa musi być szczera. A nie wszyscy mają światu coś istotnego do powiedzenia - już między wierszami dodaje wybitny aktor. Zaś Paweł Szkotak, dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu ostrzega przed pozorną łatwością teatru jednego aktora. - Małe koszta powodują, że za monodramy biorą się osoby, które nie potrafią tego robić. Do tego trzeba wielkiego warsztatu - twierdzi reżyser. Być może - jak wynika z komentarzy obu znakomitych twórców - profesjonalny teatr jednego aktora zszedł