Są takie spektakle, wobec których nie sposób nie użyć słowa: wyjątkowy. Takim właśnie spektaklem był sobotni "Skrzypek na dachu".
A jego wyjątkowość była - rzec można - wielopiętrowa. Po pierwsze - ta realizacja Teatru Muzycznego będzie w tym roku obchodzić 20-lecie premiery. A w dzisiejszych czasach tak długa, nieprzerwana obecność na scenie jest czymś zgoła niespotykanym. Po wtóre - sobotni spektakl był trzechsetną (!) prezentacją musicalu Jerry'ego Bocka, co jest liczbą naprawdę imponującą. W całej ponad 65-letniej historii lubelskiej sceny muzycznej tylko jedna realizacja - "Wiedeńska krew" z 1966 roku - była grana więcej razy, ale było to w zupełnie odmiennych warunkach; przy nieporównanie niż obecnie uboższej ofercie kulturalnej. Trzecim wreszcie powodem wyjątkowości tego spektaklu był fakt, iż po raz pierwszy w historii w jednym spektaklu można było zobaczyć dwóch różnych Tewjech i dwie Gołdy. W pierwszym akcie wystąpili Marcin Żychowski i Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak, którzy te role grają obecnie na co dzień. Po przerwie zaś zastąpili ich Marian Josicz