Kolektyw, tożsamość, Rumunia - te trzy słowa wyznaczają rysy tegorocznych, dziewiętnastych Konfrontacji. Najważniejszy lubelski festiwal teatralny rozpoczyna się w najbliższą środę.
To chyba jedna z najbardziej tajemniczych odsłon Konfrontacji Teatralnych od kilku lat. W programie dziewiętnastej edycji festiwalu próżno szukać gwiazd z małych i dużych ekranów. W tym roku kuratorzy mocniej skupiają się na współczesnym wymiarze teatru. Z polskich scen repertuarowych zobaczymy jedynie dwie: kielecki Teatr im. Żeromskiego z głośnym spektaklem "Caryca Katarzyna", a także wielokrotnie goszczący w Lublinie Teatr im. Szaniawskiego z Wałbrzycha, który pokaże "...nie czekajcie" w reżyserii Roberta Zawadzkiego". Program tegorocznej edycji opiera się na trzech nurtach. Pierwszym z nich jest kolektyw. Marta Keil i Grzegorz Reske - kuratorzy festiwalu - zaprosili do Lublina jedne z najciekawszych artystycznych kolektywów na świecie: niemiecki She She Pop, brytyjsko-niemiecką grupę Gob Squad, zespół Berlin z Antwerpii oraz filadelfijski kolektyw Pig Iron, znany już publiczności lubelskiej, która miała okazję obserwować ich rozwój artystyczny