Nowy dyrektor Teatru Andersena zapowiada rewolucję, na razie przynajmniej wizualną. Do historii przejdzie dotychczasowe logo teatru.
Grzegorz Józefczuk: Co Pana zdaniem przeważyło, że został Pan powołany przez prezydenta Lublina Adama Wasilewskiego na dyrektora bez procedury konkursowej, zaś złożone w konkursie oferty innych kandydatów odrzucono? Arkadiusz Klucznik: - Trzeba zapytać tych, którzy o tym decydowali. Odpadłem w pierwszym etapie konkursu z powodów formalnych, moje CV było niepodpisane i nie takie, jak trzeba dołączyłem świadectwo lekarskie. Trudno mi mówić, co zdecydowało... Może Pana kwalifikacje, dorobek, program? Proszę się pochwalić - Będę się chwalił, jak coś już w Lublinie zrobię. Jest mi miło, że obdarzono mnie takim kredytem zaufania. Jaka jest pańska wizja działalności Teatru Andersena? - Zacznę od tego, że chcę odejść od teatru autorskiego dyrektora, reżyserować jako jeden z wielu, dopuścić lepszych, ale i chwalić się swoim. Chcę zmienić estetyczną jakość tego teatru, szukam kogoś, kto byłby - jak to się mówi trywialnie -