Sporo zarobili ludzie kultury pracujący przy przygotowaniu aplikacji Lublina w konkursie do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury. Za program ESK, napisanie aplikacji i zaprezentowanie jej przed jury konkursu kilka osób zainkasowało łącznie grubo ponad sto tysięcy złotych.
Zespół pracujący nad aplikacją i kandydaturą Lublina do ESK to tylko kilka z długiej listy osób, które dostały w 2011 roku pieniądze z ratusza z tytułu umów o dzieło i umów-zleceń. Urząd miasta bardzo niechętnie ujawnił te kwoty, o co jeszcze jesienią upomniała się Małgorzata Suchanowska, miejska radna PiS. Piórem sekretarza miasta Andrzeja Wojewódzkiego urząd odpowiedział jej, że za ujawnieniem tych sum musi stać tylko ważny interes społeczny. Dopiero po pełnym skarg piśmie radnej do prezydenta Krzysztofa Żuka ujawniono pełny spis umów wraz z wypłaconymi kwotami. W konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury miasto ostatecznie sukcesu nie odniosło, mimo że członkowie jury przyznawali, że nasz program i aplikacja zostały ocenione wysoko. Najwyraźniej w ratuszu uznano, że za tak dobrą robotę należy się godziwe wynagrodzenie. Jak bardzo godziwe? Oto niektóre kwoty. 86 tysięcy złotych - tyle zainkasował Krzysztof Czyżewski, c