Bogdan Tosza liczy na nowe odczytanie sztuki Moliera. Ma w tym pomóc inne podejście reżysera do dorobku Moliera, jak również nowy przekład Jerzego Radziwiłowicza. Premiera w lubelskim Teatrze im. Osterwy w sobotę.
- W 1981 roku zrobiłem "Mizantropa". Spektakl bardzo współczesny. Do Moliera mówi się zazwyczaj: Kolego, sprawdzimy teraz, ile z ciebie zostało we współczesności! Teraz uważam, że to błąd. Trzeba pytać odwrotnie, nie Moliera, a siebie: na ile potrafisz odczytać ten molierowski uniwersalizm? - mówił wczoraj na przedpremierowej konferencji prasowej Bohdan Tosza reżyserujący w Teatrze Osterwy "Świętoszka". Nie, nie - nie "Świętoszka", a "Tartuffe albo Szalbierz", bo Świętoszek wziął się z przekładu Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który w kwestii tytułu nie jest zgodny z oryginałem, zaś obecna lubelska inscenizacja sięga po nowy przekład Jerzego Radziwiłowicza. Tosza uważa wprost, że Boy-Żeleński źle zrobił Molierowi, gdyż zawęził potoczne rozumienie sztuki do krytyki udawanego katolicyzmu, starając się rozśmieszyć publiczność. - Co w sztuce jest śmiesznego? - pyta Tosza. Dla reżysera pierwsze przybliżenie problematyki "Tartuffe..." to