Maribel Ramos, którą zobaczymy w filharmonii, ma za sobą poważne taneczne wykształcenie. Ale, jak sama mówi, to, co zadecydowało o jej sukcesie, jest zupełnie irracjonalne.
Wspomina, że jako małej dziewczynce zdarzało jej się nagle wybuchnąć płaczem. Bywało, że cała drżała z poruszenia, gdy zobaczyła tancerza albo usłyszała muzykę flamenco. W ten sposób, po raz pierwszy, marzyła o tym, aby zostać prawdziwą "bailaora" i pokazać się na scenie w pięknej, falbaniastej sukni z trenem, który porusza się krok w krok za ciałem. - W mojej rodzinie wszyscy mi powtarzali, że jestem urodzoną artystką. To coś, czego zupełnie nie umiem wyjaśnić i co pchało mnie przez cały czas do rozpoczęcia kariery tancerki - przyznała Maribel Ramos w rozmowie z gazetą Aujourd'hui Le Maroc.- Widok ciała poruszającego się w tańcu, przede wszystkim we flamenco, uwodzi mnie w niepojęty sposób. Korzenie Maribel Ramos wywodzą się z Grenady. Stamtąd pochodzi cała jej rodzina. Tańczyć zaczęła jako ośmiolatka i od początku pod okiem najlepszych nauczycieli. Konserwatorium w Almerii opuściła jako nauczycielka hiszpańskiego tań