Wybuchła wiosna. Lada dzień spektakle i inne przedsięwzięcia kulturalne wyjdą z sal teatralnych i widowiskowych w plener. Już zapowiedziano plenerowy spektakl "Strasznego dworu" [na zdjęciu]. Warto się więc zastanowić, czy w Lublinie istnieją miejsca, które można określić jako przestrzenie kultury. A jeśli tak, to czy są one wykorzystywane.
Rozważania takie tylko pozornie są rodzajem intelektualnej zabawy. Organizowanie imprez artystycznych w miejskiej scenerii jest dobrą formą promocji miasta, a bywa wręcz jedną z wizytówek. Trudno przecież wyobrazić sobie choćby Wiedeń bez promenadowych koncertów czy Awinion bez spektakli w scenerii papieskiego zamku. A nie szukając aż tak daleko - Zamość bez przedstawień na Rynku przed ratuszem. Uwzględniając wszelkie proporcje Lublin również może być miastem, na którego ulicach życie nie musi się toczyć wyłącznie w piwnych ogródkach. Być może sami nie w pełni zdajemy sobie sprawę z tego, co posiadamy i potrzebne jest nam spojrzenie z zewnątrz. Tu można się powołać na wybitnego pisarza Pawła Huelle, który podczas pobytu w Lublinie, związanego z realizacją "Sarmacji" w Teatrze Osterwy, zakochał się w naszym Starym Mieście, które w odróżnieniu od Starówki w Gdańsku czy Warszawie nie jest XX-wieczną rekonstrukcją, lecz autentykiem.